top of page
Search

Jesienny wypad w góry

  • jwk
  • Jan 6, 2023
  • 2 min read

Updated: Jan 22, 2023


Na przełomie października i listopada 2000 roku pojechaliśmy z Małgosią na trzy dni w góry. Nocowaliśmy w Kuźnicach u Walancikowej, na szlaku na Kasprowy Wierch. Ponieważ przyjechaliśmy dopiero pod wieczór i nigdzie się nie wybieraliśmy, spędziliśmy miły wieczór w knajpce na Krupówkach. Nazywała sie "Bacówka", czy jakoś tak. To był czwartek dlatego ludzi było mało, byliśmy prawie sami. Wspaniałe, obfite żarcie. Do tegoTequila dla Małgosi i czysta wódka dla mnie. Wspaniała atmosfera.


Następnego dnia idziemy na Kasprowy. Piękna pogoda choć chłodno. Spakowaliśmy plecaki i w drogę. Na szlaku spotkaliśmy może ze cztery osoby. Na Myślenickich Turniach zaczął pruszyć śnieg. Muszę przyznać, że na początku trochę spuchłem, Małgosia za to obtarła nogi w Martensach, więc zmieniła na zamszaki. W plecakach mieliśmy wszystko, co potrzba: zapasowe buty, ubrania na zmianę, termos z gorącą herbatą i jedzenie.

Im wyżej, tym coraz więcej śniegu. Przed szczytem zadymka, nie widać szlaku, śnieg po kolana. Nie dochodzimy do schroniska, zawracamy. Boimy się, że nie odnajdziemy drogi powrotnej.

Ciężko się schodzi i bardzo powoli. Idziemy na czuja, bo właściie nic nie widać.

Na dole mało śniegu. Tuż przed domem zobaczyliśmy sarnę z młodym.

Oddaliśmy pani Marii przemoczone ubrania i buty, żeby wysuszyła w kotłowni. Do rana będą suche jak pieprz. Gorąca herbata i jedziemy na dół do Zakopanego. Parkujemy samochód przy Krupówkach. Podchodzą do nas taksówkarze zdziwieni śniegiem na naszym samochodzie, bo w Zakopanem sucho i czarno. Wyglada na to, że byliśmy świadkami pierwszego śniegu w Tatrach w tym roku.

Znowu uczta w Bacówce. Tym razem więcej ludzi, ale bardzo miło.


Rano wyprawa nad Morskie Oko. Piękna, mroźna pogoda. Ciepłe czapki, rękawiczki i szaliki. Ciężko się szło, ale doszliśmy. Piękny wiedok przed nami. W schronisku herbata i kanapki. Na dół zjeżdżamy wozem konnym, żeby zdążyć przed zmrokiem.

Wieczorem znowu wspaniała uczta w Bacówce. Pełno ludzi. Przygrywa góralska kapela.


Następnego dnia rano wyjeżdżamy z Zakopanego i kierujemy się w Pieniny. Przepiękna, słoneczna pogoda. Zatrzymujemy się w Krościenku. Małgosia jest zachwycona urodą tego małego miasteczka. Trochę chodzimy, potem jedziemy do Szczawnicy. Oglądamy i fotografujemy śliczne małe domki. W drodze powrotnej zatrzymujemy się na obiad w Karczmie Pienińskiej. Wspaniałe miejsce i wspaniałe jedzenie. Potem jedziemy wzdłuż Dunajca. Zachaczamy o Tylmanową. Dookoła skąpane w słońcu, jesienne Pieniny, i łagodne wzniesienia Gorców. Jest wspaniale.


Późne popołudnie, musimy wracać do Warszawy. Szkoda.




 
 
 

Recent Posts

See All
Korpo gówno

Dotąd myślałem, że ta zła, toksyczna franca ma po prostu zły, dominujący wpływ na Marcina. Teraz zaczynam się oswajać z myślą, że on ma...

 
 
 
Czas na prawdę

Zbieram się w sobie. Czas opisać całe to zło. Niech wiedzą oni. Niech wiedzą wszyscy. Biedny Oskarek.

 
 
 
...

Jestem martwy jak łacina. Istnieję.

 
 
 

Comentários


bottom of page